Niestety zawsze gdy siadam do mojej sukni by przy niej troszkę pogrzebać, za oknem już zawsze ciemna noc i w związku z tym zdjęcia efektów nie są zadowalające. Wrzucam jakieś poglądowe na Facebooka, ale tylko na tyle mnie stać w tej kwestii. :P
Obiecuję jednak uroczyście, że zrobię sukni ładną sesję jak już będzie całkiem gotowa i zaktualizuję w końcu tego nieszczęsnego bloga! ;)
Tymczasem musicie uwierzyć mi na słowo, że robe de cour zapowiada się całkiem ładna, zdradzę, że w kolorze czerwonego wina i starego złota (hehe, świątecznie :D), z przodem haftowanym złotą nicią i perłami (tj. koralikami udającymi perełki). A druga będzie (bo póki co mam tylko materiał) szafirowa. Plus perły. Inspirowana tymi obrazami:
A stomacher taki sobie wymarzyłam:
(Kocham Glenn Close i kocham Niebezpieczne związki, polecam z całego serca!). Trzymajcie kciuki żebym zdążyła. I za koncert. Kto w Poznaniu, zapraszam... :)